[31 Aug 2014]
(...)
Człowiek na chwilę spuści internet z oczu, a tu tyle się wymalowało.
Kredką wściekle kolorową.
Pastelą ckliwą.
Ołówkiem z najmiększego grafitu.
Przez różowe okulary.
Najsamprzód, kto żyw, niechaj bieży składać wiązanki (z mięsnej, kotletowej proteiny) i dobrych rad (jak skutecznie wychowywać dzieci).
Oto nadchodzi Bebe.
Mater expectata et discombobulata.
Odpowiedzialna za deficyty frykadel w magazynach Aldi Süd oraz za gwarantowane wzruszenia pre i post partum.
Nadchodzi z Potomkiem, o którym to Dynia:
- Dyniu, jak będzie się nazywać Potomek?
- Brother.
- A jeśli okaże się, że Potomek jest kobietą?
- Brother.
Rzecz następna.
Teatr ‘Kana’ w Szczecinie przygotował spektakl pod tytułem ‘Projekt Matka’.
W scenariuszu oprócz tekstów naprawdę znanych matek-blogerek jest ponoć - uwierzycie? – trochę kaczki.
(Ojacie! Mówcie mi, Elfrydo Jelinek!)
Ile?
Nie wiem, bo boję się otworzyć załącznik z tekstem, który przysłała mi Chuda – spiritus wyrafinowany, koło zamachowe i razem z Waterloo movens antologii ‘Macierzyństwo bez lukru’.
Część dochodów ze sprzedaży biletów zostanie przekazana Mikołajowi, wokół którego kręci się antologia.
Premiera już za trzy tygodnie.
Znakomita obsada, temat ważny, cel szlachetny.
Pójdźcie.
Szczegóły pod adresem.
A tu FB.
I wreszcie.
Foch.
Po raz kolejny docenił kaczkę überkstraordynaryjnie życzliwą wzmianką.
(Pani Aleksandro, uniżenie dziękuję!)
A pochód tych sukcesów zamyka Biskwit.
Biskwit zwinny i ruchliwy jak cukrowy rybik.
Biskwit, którego reakcje ciągle jeszcze charakteryzuje to rozkoszne ćwierćsekundowe opóźnienie.
Jakbyś człowieku odbijał światło od lustra na księżycu.
Biskwit, nieświadom, że przydaje wiarygodności teorii doboru naturalnego, gdy wyprztykuje zęby parami, na raz, z wydajnością Bayrische Motorwerk!
Darwin i Lamarck zapewne błogosławią temu z zaświatów.
©kaczka
(...)
Człowiek na chwilę spuści internet z oczu, a tu tyle się wymalowało.
Kredką wściekle kolorową.
Pastelą ckliwą.
Ołówkiem z najmiększego grafitu.
Przez różowe okulary.
Najsamprzód, kto żyw, niechaj bieży składać wiązanki (z mięsnej, kotletowej proteiny) i dobrych rad (jak skutecznie wychowywać dzieci).
Oto nadchodzi Bebe.
Mater expectata et discombobulata.
Odpowiedzialna za deficyty frykadel w magazynach Aldi Süd oraz za gwarantowane wzruszenia pre i post partum.
Nadchodzi z Potomkiem, o którym to Dynia:
- Dyniu, jak będzie się nazywać Potomek?
- Brother.
- A jeśli okaże się, że Potomek jest kobietą?
- Brother.
Rzecz następna.
Teatr ‘Kana’ w Szczecinie przygotował spektakl pod tytułem ‘Projekt Matka’.
W scenariuszu oprócz tekstów naprawdę znanych matek-blogerek jest ponoć - uwierzycie? – trochę kaczki.
(Ojacie! Mówcie mi, Elfrydo Jelinek!)
Ile?
Nie wiem, bo boję się otworzyć załącznik z tekstem, który przysłała mi Chuda – spiritus wyrafinowany, koło zamachowe i razem z Waterloo movens antologii ‘Macierzyństwo bez lukru’.
Część dochodów ze sprzedaży biletów zostanie przekazana Mikołajowi, wokół którego kręci się antologia.
Premiera już za trzy tygodnie.
Znakomita obsada, temat ważny, cel szlachetny.
Pójdźcie.
Szczegóły pod adresem.
A tu FB.
I wreszcie.
Foch.
Po raz kolejny docenił kaczkę überkstraordynaryjnie życzliwą wzmianką.
(Pani Aleksandro, uniżenie dziękuję!)
A pochód tych sukcesów zamyka Biskwit.
Biskwit zwinny i ruchliwy jak cukrowy rybik.
Biskwit, którego reakcje ciągle jeszcze charakteryzuje to rozkoszne ćwierćsekundowe opóźnienie.
Jakbyś człowieku odbijał światło od lustra na księżycu.
Biskwit, nieświadom, że przydaje wiarygodności teorii doboru naturalnego, gdy wyprztykuje zęby parami, na raz, z wydajnością Bayrische Motorwerk!
Darwin i Lamarck zapewne błogosławią temu z zaświatów.
©kaczka